Ja nie pierwszy raz o pszczołach i ludziach. Pszczoły w mojej rodzinie, to tradycja z dziada, pradziada. Coś w tym jest, bo i ja złapałem tego bakcyla. Mówią mi znajomi. Jak ty mozesz trzymać takie dzikie, złe pszczoły? Nawet o dziwo znajomi pszczelarze radzą, abym wymienił te "złe" pszczoły na łagodne. Jak ty z nimi mozesz pracować? Przecież to męczarnia, katorga. Pewnie jest w tym sporo "racji" biorąc pod uwagę wygodnictwo człowieka. Jeszcze tylko chyba pogryzionego chleba nie sprzedają? A może jestem zapóżniony, zaścianek nierozwinięty. Najlepsze to jest życie jak w Madrycie, aby nie powiedzieć w Polsce czy w Grecji. Właśnie dzisiaj postanowilem odwirować (wykręcić) miód tzw. lipowy. Pogoda od początku lata dla ludzi i pszczół "straszna". Zimno i cały czas leje. Lipy, aby dały nektar pszczołom, a tym samym pszczelarzowi miód potrzebują słonecznej, ciepłej pogody. Można powiedzieć nadzieja na obfitość miodu lipowego na moim terenie została stracona. Lipy pięknie zakwitły, było kilka dni słychać melodie pszczelą przy zbiorach nektaru. Jednak bardzo szybko pogoda sie "zepsuła". Wiadomo jak zimno i leje pszczoły pozostają w ulach, nie wychodzą do pracy. A jak wiemy jeść muszą, zostawiły trochę i dla mnie. Te trochę to oceniam na 50%. Czy ja ten miód "kręcę" czy walczę z nimi, aby im trochę zabrać dla siebie i ludzi?! Oczywiscie, że walczę. Bo one potrafią siebie i zawartości ula bronić. A potrafią to robić, nawet dość boleśnie. Widocznie "dziki" tak ma. Czyli ja też jestem dziki, bo wiem co mnie czeka, a koniecznie muszę się z nimi podzielić ich i moją pracą. One niezbyt są zadowolone z tej współpracy. A więc tak "walczymy" miedzy sobą. I moim zdaniem jako "pszczelarza" to nie jest dzika pszczoła, tylko naturalna. A prawdziwa pszczoła jak wiemy żądli czasami. Pszczoły wiedzą, że w tzw. terenie nie ma obecnie nektaru, myslę, że wiedzą jaka będzie najbliższa pogoda. Dlatego podejmą każdą walkę w obronie zapasów które nazbierały na zimę. One nie przyjmują do wiadomości, że pszczelarz zadba o ich komfort życia w zimie. One wierzą tylko sobie. I słusznie. Bo jak pszczelarz umiera to kto ich nakarmi, ociepli. Mówi sie, ze pszczoły umierają razem z pszczelarzem. I coś w tym jest. Co ciekawe, pszczoły nie mają wykształconych księgowych, ministrów, premierów, prezydentów, posłów. Rozmawiam z nimi. Mówią mi Zenon po cholere nam potrzebne takie darmozjady. My same wiemy co mamy robić. Wiemy, że musimy trwać, rozwijac się, aby zachować ciągłość pokoleń. Wiecie panstwo, że one nie mają ani jednej partii. U nich jest jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. A trutniom na zimę mówią won. Zobaczcie państwo jakie mądre są te nie uczone pszczoły. Tutaj znów wygrywa natura z tymi uczonymi głąbami. Moim zdaniem, ta "dzika" pszczoła jest bardziej odporna na zagładę. szykowaną im i nam przez tych "naukofcóf". czyli ja mam ich charakter. Tak samo myślę o moim domu Polsce, tak samo żyję, aby przetrwać. Dlatego mam takie same zdanie o tych "naukofcach rządzących". Dlatego wszystko mi sie nie podoba co te durnie robią z przyroda, z człowiekiem , z pszczołami. Czy w związku z tym jestem dziki?!! Ja pozostaję sobą, pomimo, a może dlatego, że te durnie walczą z normalnością. To oni wychodowali człowieka brojlera. To oni wychodowali dla tego ludzkiego brojlera, brojlera kurę, brojlera pszczołę, brojlera owoce, brojlera warzywa. I taki brojler zjadający rocznie trzy proszki do prania trucizny, musi mieć łagodne, nie gryzące, nie walczące pszczoły brojlery. Taki brojler pszczelarz już nie potrzebuje kombinezonu do pracy z pszczelimi brojlerami. Wiadomo, że te brojlery ludzkie i pszczele nie walczą, nie gryzą, są zniewolone. Zabierasz miód, to zabieraj. Okradasz ludzi żyjących w POLSCE ze wszystkiego, to okradaj. Brojlerom jest wszystko jedno, jak zdechłej rybie. One nawet płynąc z nurtem bedą głosować na własnych oprawców. Od czasu kiedy te "naukofce" zaczęli sie martwic o nasze zdrowie, życie, dobrobyt. Ludzie, przyroda, pszczoły giną - wszystko i wszyscy nie dorośli do tych "reformów/ofermów". To są jedynie słuszne ulepszacze na wszystkie ustroje. Rewolucjoniści od morderstw po walkę z ociepleniem, ochłodzeniem .....................Człowiek nie jest juz człowiekiem, pszczoła nie jest już pszczołą, owoc nie jest już jadalnym owocem, warzywo nie jestet zdrowym jadalnym warzywem. Polska zamiast się rozwijać - upada. A człowiek zamiast sie odżywiać, truje siebie i własne dzieci - potomstwo. To chyba jedyny tak głupi zwierz na ziemi!!! Im który dureń wymyśli większą głupotę, tym większą dostaje premię i "stanowisko". A premia to podobno dobra, dodatkowa zapłata za bardzo dobrą pracę - ale to już było i nie wróci więcej........ Jeśli już musimy utrzymywać i nagradzać to badziewie, to ja stawiam jeden warunek. Wypłata i premia za nic nierobienie. Wtedy Polska i Polacy będą żyć, normalnie się rozwijać i bogacić, jak każda normalna rodzina. Niestety. Po to wychodowali brojlery ludzkie, aby te im płaciły za trucie i własną zagładę. To jest nasza tragedia. Brojlerom nawet kwiaty, zioła , badyla nie są potrzebne, dlatego wszystko trzeba zniszczyc, wytruć, zlikwidować. Wszędzie trawniki i "kombajniści" jak durnie latający z kosiarką kilka razy w miesiącu, a nawet w tygodniu. A jak jakiś mlecz sie zabłąka , to koniec świata. Na polach tylko zboża, reszta też do unicestwienia. A jeszcze nie tak dawno, ja pamiętam, jak wszystko pięknie kwitło - pola, lasy, łąki...............Wiemy, że jest kołchoz, tylko miało być inaczej. No i na nasze nieszczęście my nie mamy kołchożnika Łukaszenki, tylko same "naukofce" Normalny szef kołchozu powinien zapewnić wszystkim pracę, zwrócić przyrodę przyrodzie i nie robic z siebie głęba. Wprowadzić obsadzenie tysięcy kilometrów dróg lipami, akacjami, klonami, drzewkami owocowymi. Część pól zasiać roślinami które uprawiali nasi ojcowie i pradziadowie. A więc różne gryki, facelie i inne rosliny kwitnące, miododajne. Wtedy pszczoły poradzą sobie same i nie trzeba będzie tyle pieprzyć o ekologi. Jednak to jest za proste, aby te durnie do tego doszli. Oni są od zabierania, likwidowania miejsc pracy ludziom i pszczołom. Podam jeden przykład działalności tych durni. Ponad miesiąc temu zachodzę do pasieki, a tam lotna pszczoła czołga się po trawie, tysiące pszczół. Cholera, jakaś choroba, czy co?!! Jadę do bliskiego pszczelarza, to samo. Jedziemy do następnego, oczywiście jak w kołchozie - to samo. Dowiadujemy się, że jakiś dureń wymyślil pryskanie lasów panstwowych od robactwa. Szlag człowieka trafia, łzy same cisną się do oczu, kałach sam się odbiezpiecza. Co te durnie, biedne pszczółki wam zrobiły. Czy takiego durnia obchodzą pszczoły !!! On ma ich i pszczelarzy głęboko w d.... bo głowy toto nie ma na 100%. Nie będę pisał jak i kiedy powinno się pryskac lasy, bo to proste jak budowa cepa. Powiedzmy po godzinie 19:30, kiedy lotna pszczoła jest w ulu. Kilka lat temu, jak zamieszkałem na wsi, sąsiad wytrół mi lotną pszczołę pryskając sad jakimś wynalazkiem. Takich ludzi powinno się trzymać w specjalnych kopalniach. Pozostało tylko człowiekowi po cichu popłakać. Do kogo pujdziesz na "skargę"?!! Mówię do sołysa, co to za robota. A ten mi tłumaczy, że on musi pryskać sad wiśniowy, aby mieć owoce. Nic tylko jeszcze jeden Salomon. Ponieważ ma w sadzie kurnik, to podpowiadam sołtysowi, aby zamiast paszy dla kur wsypał to koryt trutki na szczury. Bo opanowały cała okolicę. Ten mi mówi, że wytruje sobie kury. A co mnie kury obchodzą, szczury zginą. Niech to wszystko szlag trafi. Nie jest to optymistyczny tekst na urlop, ale takie jest życie. Przyjemnego wypoczynku państwu życzę i pozdrawiam wszystkich. |